WARSZAWA

Kicia R. choć przyjechała z Azji do rodzinnego miasta, to wciąż czuje, że jest w podróży. Jest tu przecież tylko na kilku tygodniową chwilę i wciąż spakowana w ten sam od 8 miesięcy plecak.

Kitty R.

Warszawa. To tu Kicia R. się urodziła i wychowała. Niby stolica, a jednak dzieciństwo spędziła w przebudowanej stajni, na podwórku z psem na łańcuchu i trzema szklarniami wokół (z ogórkiem, primosusem i liliami). Do dziś uwielbia to dzieciństwo oparte na połączeniu miasta i wsi w tym samym czasie.

Dziś Warszawa jest dla niej inna. Od kiedy nie jest w tym mieście na mniej lub bardziej stałe, Warszawa staje się dla niej trochę obca. Tętniąc nieustannie swoim szybkim rytmem daje dziś Kici R. nie lada wyzwanie do odkrywania siebie na nowo (gdzie teraz zjeść? Gdzie iść na spacer? Jakim autobusem dojechać dokądś?). Kicia R. do poruszania się po Warszawie używa tych samych aplikacji, co gdziekolwiek indziej na świecie. Tak bardzo to miasto się zmienia. Tylko dla przyjaciół czas jakby zatrzymał się w miejscu. Bez względu na jego upływ to z nimi jest tak samo, jakby zegar nie istniał, a wydarzenia w czasie rozłąki nie wydarzyły się naprawdę albo przynajmniej nic nie zmieniły.

Kicia R. wchodzi do warzywniaka na Prażce.

Sprzedawczyni: O, myślałam o Pani ostatnio! Pokazywali program w telewizji o tym wózku, co z nim Pani na podwórka do dzieciaków przychodziła. Dawno Pani nie widziałam! *

Kicia: O.. yyy… bardzo to miłe…yyy… w sumie nie mieszkam w Polsce od 3 lat, a dziś w nocy to akurat z Bangkoku przyleciałam…

Sprzedawczyni: O, to super! To co? Dam truskawek na kompot, nie?

Kicia: No pewka!

Dla Kici R. to wszystko jest jak życie w 3 wymiarach. Pierwszy to życie za granicą, czyli w Bristolu. Drugi to życie w podróży, czyli półroczna wyprawa po Azji. Trzeci wymiar to Warszawa, czyli jej rodzinne miasto. I tu zaczynają się dialogowe zagwostki. Jak opowiadać o życiu w Bristolu przyjaciołom z Warszawy, kiedy słowa Kici R. nie mają dla nich konkretnych odwołań do wspomnień czy obrazu? Jak opowiadać ludziom, których poznała w Bristolu, że pochodzi z Warszawy, kiedy te słowa nie przekładają się na żadne konkretne dla nich wyobrażenia? Kto zrozumie i prawdziwie poczuje jak naprawdę było w Laosie? Albo gdzie najlepiej jest zrobić piknik w Bristolu? Albo jak miła sercu może być warszawska Praga? Kto jak nie ten, kto choć trochę tego wszystkiego doświadczył?

Tym razem, wśród intensywności spotkań i istnej kilku tygodniowej gonitwie gościny, Kicia R. przełamała te 3 wymiary. Oto, Argentynka, którą Kicia R. poznała w Laosie, przyjechała do Polski by spędzić z Kicią kilka wspaniałych dni. Kiedy Kicia R. mówi: Hej L., ale w Laosie mają dobrą zupę z dyni! to L. doskonale wie o co chodzi. Nie potrzebuje opisu, bo ona doskonale zna smak i zapach tej zupy. Ona po prostu wie. Albo kiedy do Kici R. przyjeżdżają jej przyjaciele z Anglii, B. i M. i Kicia R. mówi im: hej, posłuchajmy Massive attack, to oni wiedzą, co to za muzyka i skąd ten zespół pochodzi. A sytuacja już w ogóle ma swoje apogeum, gdy Kicia R. spotyka się z W. To dla niego wyjechała w ogóle z Polski. I on wie jak jest w Warszawie, jak jest w Bristolu, podróżował też długo po Azji, a teraz mieszka w Ugandzie. Istny mindfuck (i jakaż przyjemność i zrozumienie w konwersacji jednocześnie!).

Kicia R. stoi na ulicy Ząbkowskiej przed knajpą o wdzięcznej nazwie: W oparach absurdu. W środku czekają na nią przyjaciele z Anglii i Hiszpanii. Wtem podchodzi do niej barczysty mężczyzna, przystaje, a następnie intesywnie i wyzywająco patrzy Kici R. w oczy.

-Siema!

-Cześć…

-Nie poznajesz mnie co?

-Masz bardzo znajomą twarz – mówi Kicia R. ostrożnie i prawie przepalają jej się kable pod kopułą, bo nie może skojarzyć imienia.

- To ja, prowadziłaś z T. dla nas zajęcia tu na Brzeskiej. O, popatrz, a tam stoi moja żona z dzieckiem he he czas płynie, no nie? A co u Ciebie?

- O, super! Gratuluję! Ja nie mieszkam w Polsce. Wszystko ok, dzieny.

- Ano, zawsze wiedziałem, że ruszysz kiedyś w świat.

- :)

- :)

I wtedy Kicia R. przypomina sobie wszystko. Mężczyzna ów należał do prowadzonej przez nią pierwszej grupki podopiecznych 10 lat temu, gdy zaczynała pracę jako pedagog uliczny. Był wtedy młodym nastolatkiem, a dziś ma już swoją rodzinę.

Jeśli zapytać Kicię R., co poleca zobaczyć w Warszawie, to ona odpowie…

Najlepiej jest popuszczać bańki mydlane z B. i M. Albo pograć z nimi w szachy czy backgammona. Można też poleżeć na kocu nad Wisłą i wkurzając się na słońce poskubać ziarna słonecznika.

Można też pograć w badmintona w Parku Skaryszewskim albo pójść na nocny spacer i zajrzeć w każdą praską bramę z ćwiartką smakowej wódeczki. Można też pójść na długi spacer do Łazienek, tylko po to by posiedzieć razem na ławce i pokarmić gołębie. I podzielić się swoimi wspomnieniami, a jednocześnie zbudować wspólnie nowe.

A jak jest się głodnym to tylko pierogi albo ramen, bo jak z B. to tylko przyjemności. (wiecie, że B. jest kiciowym webmasterem?). A jak chce się posłuchać muzyki to można znaleźć dobry amerykański folk nad Wisłą lub jam session na Pradze.

Kicia R. sobie myśli, że w podróżowaniu, bez względu na to czy jest się w nowym mieście też pokazuje się komuś swoje rodzinne strony to nie chodzi o to, by odhaczać zabytki i znane miejsca. Dla Kici R. najważniejsze jest, by w mieście zwyczajnie pobyć, pospacerować i porobić rzeczy, które się po prostu lubi robić w życiu tak w ogóle. A wtedy wspomnienia zbudują się same. A że będą oparte na tym co się robić lubi, będą po prostu najlepsze!

Kicia R. na ten przykład uwielbia bańki mydlane. Wiedzieliście? A te można puszczać zawsze i wszędzie.

* Kicia R. przez kilka lat pracowała jako pedagożka ulicy, początkowo przy projekcie Szkoły Ruchomej, później pracując z własnymi grupkami podopiecznych dla Gpas.

Bubbles with B. and M.

Ławkowanie z Sir Lastem, A. i Ł. Najlepiej przed obiadkiem.

Dziadek T.!!! I Ł.!! I Nieznajoma Pani.

Nowy Świat

Starówka jest zawsze dobra na spacer. Szczegółnie jak się zejdzie z głównych szlaków.

Kapela grająca na żywo pewne praskie piosenki. Można było pośpiewać razem! "Rzuć bracie blagie i chodź na Pragie!"

Praga

W oczekiwaniu na autobus, albo przechodząc obok, można sobie popatrzeć na niedźwiedzie. Pozostawiam ocenę sytuacji Wam.

To nie jest po prostu cerkiew; to strategiczny, bo charakterystyczny punkt spotkań niedaleko mieszkania Kici.

Siedząc nad Wisłą.

Pewnie najpopularniejsza plaża w Warszawie; dla relaksu, dla piwka, dla ogniska.

Z L. z Argnetyny, którą Kicia poznała w Laosie, a teraz widzą się w Polsce. Tak przełamują się wymiary :)

Oto ono. Sekretne miejsce Kici, gdzie się relaksuje najlepiej wśród pól i lasów.

B. i M. byli tam z Kicią.

Czy jest coś lepszego od gry w backgammona w deszczowe dni i wieczory?

Albo jengę?

Tak fajnie, że aż bańki zabrały ostrość :)

Z M.

Magia auto-wyzwalacza. Z W.

Łazienki Królewskie.

Z B.

Kicia R. z dwoma pięknymi Kwiatuszkami, czyli M. i H. (ah, i pozdrowienia dla G.)

comments powered by Disqus